Rozpoczęło się odliczanie: cztery lata po wydaniu "Toxicity" System Of A Down wraca z wielkim hukiem: "Mezmerize" i "Hypnotize" to dwie oddzielne, nowe płyty zespołu łączące metal, punk i wreszcie ormiański folklor. Jak to wyszło i co się za tym wszystkim kryje? O tym opowie nam gitarzysta i umysł grupy Daron Malakian.
Mówią, że jesteś pracoholikiem, podobno od ukończenia prac nad płytą zespół napisał już wiele nowych utworów?
Daron Malakian: W rzeczy samej! Od nagrania "Mezmerize" i "Hypnotize" napisałem już około 30. utworów. Nie jestem jeszcze pewny czy kiedykolwiek zostaną wydane. Większość z nich nigdy nie zobaczy światła dziennego. Zawsze noszę przy sobie pomysły. Co prawda nie jest to zdrowe, ale taki już jestem. W moim życiu muzyka odgrywa taką samą rolę jak jedzenie, picie i spanie: nie mogę bez niej żyć.
I ta przesadna kreatywność sprawiła, że w 2005 roku wydaliście dwie płyty?
Daron: Tak, to główny powód. Materiał znajdujący się na "Mezmerize" i "Hypnotize" nie jest nawet jedną dziesiątą tego co napisałem w ciągu ostatnich czterech lat. Muszę pogodzić się z tym, że nie wszystko co napiszę zostanie wydane.
Czemu zdecydowaliście się wydać dwie osobne płyty - nie chcecie przeciążać fanów?
Daron: Dokładnie. Nie można na raz wydać dwóch tego rodzaju płyt i oczekiwać, że ludzie wysłuchają ich uważnie do ostatniej minuty. Rozwinęła się generacja słuchaczy I-Podów, którzy nie są przyzwyczajeni do słuchania płyt w całości od początku do końca. Dlatego nasza decyzja o wydaniu tych płyt osobno nie jest najgorsza, ponieważ w ten sposób dajemy szansę każdemu kawałkowi na to, żeby został uważnie wysłuchany. Tak samo jest z innymi rzeczami w życiu: na przykład, jeśli spotkasz w tym samym czasie 30 osób, jak dużą masz szansę, żeby każdemu poświęcić trochę czasu? Ilu ludzi poznasz w ciągu jednego wieczora, a ilu z nich zapamiętasz? Nie chcę aby tak stało się z naszymi piosenkami. Chciałbym, żeby każda z nich została usłyszana.
Stylistycznie album jest kolorową mieszanką wszystkiego, doprawioną ciężką porcją metalu z lat 80.
Daron: Jasne, metal lat 80. i metal jako taki zdecydowanie wpłynęły na System Of A Down. Ale nie byłoby to sprawiedliwe gdybyś ograniczył nas tylko do nich. W naszej muzyce słychać wiele różnych inspiracji. Jeden utwór może brzmieć jak Zombies, inny jak Venom, a nagle pojawia się harmonia rodem z Supremes. Moje muzyczne horyzonty są szerokie, dlatego w System Of A Down zawsze słychać mieszankę styli. Ujmę to tak: gdyby dziesięć osób zajmowało się dzieckiem, ujawniłyby się w nim cechy całej dziesiątki. Tak samo jest z piosenkami System Of A Down - każdy z nas czterech coś do nich wnosi.
Do jakiego stopnia utwór "Kill Rock'n'Roll" odzwierciedla twoje nastawienie do dzisiejszego przemysłu muzycznego?
Daron: (śmiech) Szczerze mówiąc, ten kawałek ma wiele znaczeń, które nie są takie oczywiste. Podstawą to tego numeru był wypadek, w którym zabiłem zająca. Następnego dnia zobaczyłem innego zająca i odniosłem wrażenie, że był to krewny tego, którego zabiłem. Gapił się na mnie i miałem straszne poczucie winy. Zdecydowałem, że nazwę tego martwego zająca Rock'n'Roll i napiszę piosenkę o jego śmierci. Wielu ludzi pomyślało teraz pewnie: "Co? Przecież to nie ma sensu?" Cóż, może nie dla wszystkich, ale dla mnie ma.
Ten utwór pokazuje zabawną stronę zespołu, która często nie zostaje dostrzeżona...
Daron: Fajnie, że o tym wspomniałeś, bo szczerze mówiąc, wkurza mnie to, że zalicza się nas do grupy "politycznych rockersów". Ludzie kojarzą nas z przesłaniem politycznym. Oczywiście do pewnego stopnia mają rację. Ale nie jest tak, że w naszych życiach i muzyce liczy się tylko polityka. Wyobraź sobie, że większość naszych kawałków nie jest z nią związana. Jednak te, które jej dotyczą odniosły największy sukces. Konsekwencje są takie, że ludzie myślą o nas jako o ekstremalnie politycznej grupie. Jakbyśmy siedzieli całymi dniami i nie rozmawiali o niczym więcej. Oczywiście tak nie jest! Żartujemy i dobrze się bawimy! Tak jak każdy inny zespół. Nasza muzyka nie jest pojazdem, z którego wyrażamy swoje poglądy polityczne tylko wrażenia dotyczące codzienności. W dzisiejszych czasach to bardzo łatwe. Na przykład, budzę się rano, biorę prysznic, jadę do sklepu z burgerami, zamawiam coś do jedzenia i nawet jeśli wyraźnie zaznaczę, że nie chcę ogórków to i tak mi je dadzą, od czego zrobi mi się niedobrze. Potem jadę, stoję na czerwonym świetle chociaż nie ma ani jedngo pieszego i zastanawiam się dlaczego, kurwa nie jadę. Najpierw ogórki, potem czerwone światło. Wkurzam się i jadę o wiele szybciej niż normalnie dopóki nie przejadę zająca. To są doświadczenia, z którymi rozliczam się w piosenkach.
Mimo tego "Attack" i "B.Y.O.B." przyciągną uwagę jako utwory polityczne...
Daron: Ale nie są tak do końca związane z polityką. Tak naprawdę nie jest to narzekanie na politykę George'a W. Bush'a, bo to już nudne. Narzekanie na niego to tak jakbyś pojechał do Disneylandu tylko po to, żeby zwymiotować na widok Myszki Mickey, bo jej nie lubisz. Kto chciałby na poważnie zrobić coś takiego? Kto chciałby marudzić na widok Myszki Mickey? Rozumiesz? Tak samo jest z George'em W. Bush'em.
Kerry byłby lepszym prezydentem?
Daron: Między nimi nie ma absolutnie żadnej różnicy. Faktem jest to, że przed 11.09 polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych nie była tak agresywna. Uważam, że moim zadaniem jest informować o tym ludzi. Po co składać zażalenia do prezydenta o czymś o czym już wie? Jeśli mamy jeszcze szansę, musimy otworzyć oczy na ludzi na ulicy. Biedni zawsze są zmuszani, żeby walczyć w wojnach bogatych. Odniesiesz sukces jeśli sprawisz by myśleli: "hej, dlaczego mam iść na wojnę? Żeby ci bogaci skurwysyni jeszcze bardziej się wzbogacili?" Rozjaśnianie tego jest bardzo ważne. Choć też niebezpieczne. Niektórzy się wściekają jeśli im powiesz, że książka, dostarczająca im wskazówek na całe życie jest książką pełną kłamstw. Pierwszą reakcją jest przeważnie czysty gniew, na który trzeba uważać. Prawda często jest nieprzyjemna. Jednak my z SOAD chcemy wam to wykrzyczeć prosto w twarz. Jeśli nie podoba wam się to słyszycie to nawet lepiej!
Który kraj najedzie teraz USA? Iran czy Północną Koreę?
Daron: Nie wiem, to nie ma znaczenia. Dla mnie System Of A Down jest politycznym zespołem jedynie w tym sensie, że mówimy pewne rzeczy wprost. W końcu system polityczny jest tylko przedłużeniem naszej kultury. Politycy mówią i robią rzeczy, które są przeważnie akceptowane przez społeczeństwo. Gdybyśmy żyli w społeczeństwie, które wierzy w Szatana, politycy byliby Satanistami. Gdyby aborcja i homoseksualizm były tolerowane przez większość społeczeństwa, politycy byliby pozytywnie nastawieni do aborcji i do małżeństw gejów. Więcej zależy od społecznych tendencji niż wpływu. W tej chwili każdy mieszkaniec USA czegoś się boi, a gdy czegoś się boisz to nie zawsze podejmujesz właściwe decyzje. Jeśli nie zrelaksujemy się i nie zrozumiemy, że nasi sąsiedzi są w porządku i będziemy planować, żeby przy najbliższej okazji ich zabić, to będziemy żyć w paranoidalnym społeczeństwie zrzucającym bomby na siebie nawzajem. Samotni, wystraszeni zaczną zrzucać bobmy na samych siebie.
W czerwcu jedziecie w trasę po Niemczech, na której będziecie grać na stadionach i w ogromnych klubach. Jak to ma się do idei System Of A Down?
Daron: Nie ważne gdzie gramy, wciąż jestem tym człowiekiem, którym byłem zawsze. Dorastałem w jednopokojowym mieszkaniu, które musiałem dzielić z rodzicami przez 12 lat. Nikt nigdy w mojej rodzinie nie był bogaty i to mnie ukształtowało. No dobra, w międzyczasie zarobiłem trochę kasy i mieszkam w pięknym domu w bogatej dzielnicy. Lecz nie jestem tacy jak oni, zresztą tak jak pozostali członkowie zespołu: gramy na stadionach jak każda megagwiazda, ale to nie znaczy, że się zmienimy. Nigdy nie zapomnimy o naszych korzeniach i o czasie, kiedy nie byliśmy tu gdzie teraz. Wiele zespołów po paru latach szaleje, tracą opanowanie i dbają tylko o to jak wielki będzie ich koncert i jak tu zarobić jeszcze więcej pieniędzy. My jesteśmy inni. Zależy nam tylko na muzyce i na tym, żeby pozostać sobą. Jesteśmy prostymi ludźmi, którzy chcą grać swoje piosenki.